Przylądek cap de Formentor – piękny, a zarazem niebezpieczny półwysep na Majorce

Przylądek cap de Formentor – piękny, a zarazem niebezpieczny półwysep na Majorce

2 marca 2020 1 przez redakcja

Majorka? Tak, znam!

Trudno było w życiu nie usłyszeć nic o Majorce. Nazwa ta pojawiała się w piosenkach, przyśpiewkach, w innych przejawach kultury popularnej. Wzbudza tęsknotę za ciepłymi krajami, dobrą zabawą, wakacyjnym szaleństwem. I chociaż długo walczyłam z podążaniem za ogólnie panującą modą, w końcu się złamałam i kupiłam bilet, zaplanowałam wakacje na jednej z najpopularniejszych wysp Europy. To nie był mój pierwszy raz nad Morzem Śródziemnym i jego cudowną, turkusową wodą, idealną do kąpieli, tuż przy zadbanych plażach. Razem z grupą znajomych, na swoim wyjeździe przeznaczyliśmy kilka dni na zwiedzenie gór Serra Tramuntana. Chcieliśmy zdobyć najwyższe wzniesienie Puig Furmat i odwiedzić jedną z zatoczek Cala Figuera albo Cala pi de la Posada. To właśnie rozmawiając z tubylcami o tej okolicy, dowiedzieliśmy się o jednym z najpiękniejszych przylądków na hiszpańskiej wyspie.

Za co kochamy przylądki?

Nigdy do tej pory nie zastanawiałam się, dlaczego przylądki są takie kuszące do odwiedzenia, mimo że w teorii każdy wygląda bardzo podobnie. Ot niby zwykły fragment lądu wysuwający się w jakiś duży zbiornik wodny, czy to morze, czy ocean. Niby zwykłe uwypuklenie załamania linii brzegowej, nieraz z latarnią morską, która wygląda prawie dokładnie tak jak milion innych latarni morskich. A jednak chęć, żeby się na nią wspiąć i spojrzeć na świat z góry, z miejsca, które jest tak ważne dla nawigacji statków, chroniąc je przed wpłynięciem na skały i mieliznę, jest okazją, z której zawsze chce skorzystać.

Podobnie ze stawaniem na skraju przylądka, tuż nad rozległym morzem czy oceanem pod stopami. Może odzywają się w tym momencie we mnie jakieś duchy naszych przodków, którzy żeglowali po świecie, odkrywając nowe lądy i nowe miejsca? Przed laty stali w podobnym miejscu, zerkając w dal, czy to z tęsknotą za domem, który opuścili, czy to z ekscytacją i niepewnością na ukrywane przez morze lądy, w których strony dopiero zamierzali pożeglować.

Zastanawiając się, czy czeka ich po drodze wielka przygoda, spotkanie mistycznych stworzeń, syren wylegujących się na podobnych skałach, zwodzących żeglarzy z kursu, krakenów atakujących statki, rekinów czyhających na wypadających za burtę nieszczęśników. Czy może odkryją nowy kontynent, znajdą nowy dom, rozpoczną niezapomnianą przygodę? Ostatnia myśl towarzyszy mi za każdym razem, kiedy pakuję walizki i ruszam w drogę.

Na czym polega magia przylądka Formentor?

Można się zastanawiać, co takiego wyróżnia akurat ten jeden przylądek od wszystkich innych przylądków na danej wyspie. Zaczynając od tego, że jest najdalej na północ wysuniętym punktem na mapie Majorki, niczym klejnot w koronie gór. Otoczony przez strome skały, wpadające do błękitnej wody. Tak błękitnej, że na horyzoncie trudno rozpoznać linię wyznaczającą miejsce, w którym zaczyna się niebo, a kończy woda.

Wspinając się na szczyt stojącej tam latarni morskiej, można mieć wrażenie, że cały świat znajduje się u Twoich stóp. Latarnia ma około 22 metrów wysokości i wciąż pełni swoją funkcję nawigacyjną, rozprowadzając promień świetlny na niemal 45 kilometrów. Wstęp na jej teren jest darmowy, podobnie jak zwiedzanie całego przylądka. To niesie za sobą tłum turystów, którzy również chcą odwiedzać najpiękniejszy fragment wyspy.

Wybierając się, żeby zobaczyć przylądek i latarnię morską, należy więc uzbroić się w cierpliwość, przygotować na stanie w korkach, problem z zaparkowaniem i spotkanie z tłumem ludzi. Każdy, kto przetrwał te wszystkie niedogodności, jest jednak w stanie zaświadczyć, że widok jest tego wart. Po zwiedzeniu latarni można przejść się pieszo na koniec przylądka, na El Mirador del Paloma, czyli jeden z najwspanialszych punktów widokowych, jakie widziałam. Droga na jego szczyt jest wydrążona w skale, tylko potęgując niebanalny efekt. Od siebie polecę również odwiedzenie jaskini Raco de Xot, znajdującej się u stóp przylądka, otwartej od strony morza i długiej na 90 metrów. Legendy mówią, że może się w niej kryć ukryty, zapomniany piracki skarb.

Jakie zagrożenia czyhają odwiedzając przylądek Formentor?

Jak w każdym miejscu na ziemi, również i odwiedzając przylądek Formentor, trzeba liczyć się z wieloma niebezpieczeństwami. Nie polecałabym wyjazdu w ten rejon na rowerze ani wędrówki pieszej w jego stronę, dlatego, że droga jest kręta, wąska i bardzo zatłoczona. Wymijanie przeszkód może okazać się skomplikowane, a przy dużym natężeniu ruchu, w tym także autokarów i autobusów, łatwo o stłuczkę i kolizję, zwłaszcza na ostrych zakrętach. Poza tym trzeba uważać na okoliczne zwierzęta, w tym kozy, które nie boją się ludzi i podchodzą zbyt blisko, a wskakując nagle na drogę, mogą powodować wypadki.

Będąc już na samym przylądku, należy pamiętać, żeby nie podchodzić zbyt blisko krawędzi lądu. Lekkomyślność może prowadzić do tragedii, osunięcia się ziemi spod nóg czy po prostu do utraty równowagi z tragicznymi skutkami. Nie zaleca się także spożywania przy krawędzi środków alkoholowych, zaburzających poczucie równowagi i przyprawiających czasem o nierozważne pomysły.

Podobnie z latarnią morską, bardzo ważne jest zachowanie należytej ostrożności na stromych schodach. Jeśli jednak będziemy na siebie uważać i nie podejmować niepotrzebnego ryzyka, wizyta na przylądku Formentor jest niezapomnianym przeżyciem i chociaż raz warto pokonać długą i wymagającą drogę, żeby doświadczyć tego samemu. Również nurkując w wodach wokół półwyspu, należy zachować ostrożność, podziwiając w masce nurka kolorowe dno, można się natknąć na morskie żyjątka, uzbrojone w kolce i parzydełka, gotowe do ataku.