Smocze jaskinie w Portocristo na Majorce

Smocze jaskinie w Portocristo na Majorce

3 lutego 2020 0 przez redakcja

Dlaczego ludzie kochają jaskinie?

Jaskinia. Wydawać by się mogło, że to tylko zwykła dziura, w której może być ciemno, mokro, w której łatwo się potknąć o wystające po drodze głazy, czy po prostu zgubić. Nigdy nie wiadomo, jak głęboko może człowieka zaprowadzić, czy nie zgubi się za trzecim zakrętem, czy jakaś dziura nie okaże się zdradliwa i nie uwięzi człowieka na całe miesiące w jej wnętrzu. Już nawet nie wspominając o tym, jak wiele żyjątek można spotkać w jej wnętrzu. Od tych dużych zwierzaków, niedźwiedzi, wilków czy innych drapieżników, szukających tam schronienia, budujących swoje gniazda i domy w odosobnieniu, po żyjątka mniejszych rozmiarów, ale zdolne wyrządzić wcale nie mniejsze szkody. Od jaszczurek i jadowitych gadów, przez robaki, takie jak pająki czy komary, aż po uwielbiające się plątać w ludzkie włosy i czasem nawet krwiożercze nietoperze.

Jaskinie potrafią kryć wiele nieprzyjemnych niespodzianek, a jednak przyciągają tak wielu turystów. Dlaczego? Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć, dlatego że widziałam już w życiu wiele nietoperzy, wpadłam w niejedną pajęczynę i rozbiłam sobie nie jeden raz kolano na ostrych skałach w ich wnętrzach, a wciąż je odwiedzam. Możliwe, że kusi mnie nutka tajemnicy, pragnienie przygody, ale jeśli widzę jakąś jaskinię w okolicy, zawsze muszę się do niej wybrać.

A kiedy byłam na Majorce, czy jakąś jaskinię zwiedziłam?

Trudno było mi wybrać, w trakcie moich trzech pobytów na hiszpańskiej wyspie, którą jaskinię akurat odwiedzę. Jedną z nich była jaskinia Raco de Xot, pozostałość prehistorycznej kultury talajockiej, czarująca grota, położona bardzo blisko morza. Z każdą falą, rozkoszny szum roznosił się echem po jej wnętrzu. Była dość obleganym miejscem, ale nie żałuję czasu spędzonego w kolejce do jej zwiedzenia. To właśnie stojąc w niej, usłyszałam po raz pierwszy o smoczych jaskiniach. Nie skłamię, nazwa ta szalenie mnie zaintrygowała. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego są w ten sposób nazwane, czy może znajduje się w ich wnętrzu podejrzany, całkiem spory szkielet? Albo w ścianach znaleziono tajemnicze łuski, ślady po pazurach zauważono na podłożu? Wiedziałam, że jak po raz kolejny wrócę na wyspę, to właśnie tam skieruje swoje kroki.

 

Miasteczko Porto Cristo

Jednym z obowiązkowych przystanków na Majorce jest miasteczko Porto Cristo. Ta malownicza okolica kryje nie tylko jedną z piękniejszych plaż nad lazurową wodą, ale także szereg restauracji podających najsmaczniejszą rybę, jaką zdarzyło mi się zjeść. Taki posiłek to idealne zwieńczenie dnia, pełnego pływania w morzu i wylegiwaniu się na piaszczystej plaży, z widokiem na długą, osłoniętą klifami zatokę.

W oddali było widać port rybacki, w którym, według jednej z legend na temat zdobycia przez miasteczko takiej nazwy (Porto Cristo oznacza Port Chrystusa), odnaleziono w krucyfiks w łodzi z rybami. Istnieje też inna legenda, mówiąca o tym, że woły niosące ikonę Chrystusa zatrzymały się w tym miejscu i nie chciały dalej pójść, dlatego zdecydowano się ikonę pozostawić w miasteczku. Każdy mieszkaniec popiera inną wersję legendy, nie mnie oceniać, która znajduje się bliżej prawdy.

Zwiedzając miasteczko, warto odwiedzić Bazylikę Sa Carrotja, a także mieszące się tuż obok dzisiejszej przystani pozostałości dawnego portu Rzymian, w którym kilka lat temu odkryte zostały szczątki rzymskiego okrętu. No i oczywiście, największą atrakcję wschodniej części wyspy, smocze jaskinie.

Smocze Jaskinie w Porto Cristo

Cuevas del Drach to nazwa, która brzmi tak dostojnie, że wywołuje u mnie gęsią skórkę na karku. Smocze jaskinie – składają się na nią aż cztery duże jaskinie, które nazywają się Cova Negra, Cova de Lluis Salvador, Cova dels francesos i Cova Blanca. Wzmianki o ich istnieniu sięgają średniowiecznych ksiąg, ale pierwsza mapa ich wnętrza została stworzona dopiero w 1880 roku.

Jaskinia kryje w sobie wiele cudów, które podziwiać można dzięki zamontowanym w jej środku oświetleniu. Dzięki niemu można zobaczyć około 1200 metrów korytarzy, pełnych przepięknych stalaktytów, stalagmitów i kolumn skalnych.

Główną atrakcją wydaje się jednak jedno z największych podwodnych jezior na świecie, mające ponad 100 metrów długości Lago Martel. Po jego powierzchni można przepłynąć łódką i posłuchać, w trakcie tego rejsu krótkiego koncertu muzyki klasycznej.

Budowa jaskiń zapewnia znakomitą akustykę potęgującą wrażenie, że człowiek znajduje się w najbardziej niepowtarzalnej i nieco magicznej sali koncertowej. Wszystko kosztuje około 15 euro. Uważam, że taka podróż była warta całej kwoty.

Wychodząc z jaskini po zakończonym zwiedzaniu, miałam wrażenie, że znajdowałam się przez pewien czas w jakiejś zapomnianej krainie, w której czas płynie inaczej, słońce nie praży tak mocno, a kiedy człowiek na chwile odwróci wzrok, za rogiem czają się zapomniane duchy smoków, obserwujące turystów z oddali. Jest to niezaprzeczalnie monumentalny cud natury, zachwycający w każdym, nawet najmniejszym detalu. Nie widziałam żadnego śladu, że jakiś smok albo inny mityczny stwór się tam znajdował, ale przebywając w środku, aż chce się wierzyć, że jednak takie legendy mają w sobie ziarno prawdy. I że niegdyś, te jaskinie były smoczą pieczarą, w której nie została zjedzona żadna księżniczka ani żaden rycerz.